FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 wrażenia:) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 21:27, 25 Mar 2006 Powrót do góry

Nie, Basiu, nie moge sie na to zgodzic! Czuje, ze - podobnie jak na filmie - do oczu nabiegaja mi lzy. Odpowiem na Twoj post, ale musze sobie to przemyslec i spokojnie (?) przelozyc emocje na slowa...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Basia
Gość






PostWysłany: Sob 21:44, 25 Mar 2006 Powrót do góry

Wybacz Jerry.Nie chciałam Ci sprawić przykrości.Wiem , że Ennis jest Ci bardzo bliski i nie miałam zamiaru przedstawic go w negatywnym świetle(bo i tak się nie stało , prawda?).Staram się zrozumiec ich obu , ale jest jeszcze tyle wątpliwosci , tyle niewiadomych...Ja po prostu głośno myślę i może za szybko działam.Postaram się przystopować.Obiecuję.
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 21:49, 25 Mar 2006 Powrót do góry

Absolutnie nie sprawilas mi przykrosci, to nie tak! Dyskutujemy, to dobrze. Probujemy cos zrozumiec i wymienic sie opiniami. A ze przy tym pojawiaja sie emocje - no coz, taki wlasnie wybralismy sobie temat rozmowy...
Caky czas redaguje odpowiedz, ale moze to jeszcze troche potrwac...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:45, 25 Mar 2006 Powrót do góry

Basiu, trudno mi wytlumaczyc jasno, co czuje i jak to wszystko widze, ale sprobuje. Otoz uwazam, ze Ennis W PEWIEN SPOSOB musial wiedziec o uczuciu, ktore laczylo go z Jackiem, bo przeciez nie zostawialby dla niego swojego bezpiecznego (ze wzgledu na opinie otoczenia) zycia i rodziny, nie spotykalby sie z nim, o podejmowaniu kotaktow seksualnych juz nawet nie wspominajac. Ale czul to "w pewien sposob", nie wiem, jaki. Sadze, ze widzial, iz potrzebuje do szczescia, do spelnienia siebie Jacka, ale nie "mezczyzny" tylko wlasnie Jacka. On nie uwazal sie za geja. Gdy rozmawial z Alma, podczas swiat, po rozwodzie, powiedzial "Nie masz o tym pojecia": chyba czul, ze ludzie potraktowaliby te milosc jako zwiazek dwoch mezczyzn, tymczasem byl to zwiazek dwoch istot ludzkich, nie postrzeganych w kategorii plci. Co gorsze, on chyba bal sie gdzies w srodku, ze sam widzialby to tak, jak jego otoczenie. Pamietasz, jak powiedzial Jackowi "Jak bedziemy blisko siebie i jak nas to znowu dopadnie w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie..." Co mialoby ich dopasc?! Jesli zalozylby, ze sie kochaja, jego zdanie nie mialoby sensu! Chyba ze zalozymy, iz sa wlasnie "w pewien sposob" sobie bliscy, potrzebuja sie od czasu do czasu i niekiedy ta potrzeba bliskosci czy wrecz seksu ich dopada. Ale to nie jest milosc, ja w kazdym razie nie chcialbym takiej.

Kolejna scena z filmu: po rozstaniu w 67 roku - Jack odjezdza, a Ennis ledwie dociera do jakiejs bramy, slaniajac sie na nogach, probujac wymiotowac, krzyczec. To czego nie podpowiedzial mu rozum i glowa, to wyrazalo jego cialo. To takie typowe dla wypartych, nieuswiadomionych emocji i przezyc! W ksiazce pojawia sie potem zdanie (ktorego nie ma, niestety, w filmie), gdy po czterech latach spotykaja sie w motelu "Dopiero po roku zrozumialem, ze nie trzeba bylo tracic Cie wtedy z oczu." Jakie to typowe dla Ennisa! Rzadza nim emocje (ktore stara sie ukryc), a ich swiadomosc przychodzi z duzym opoznieniem. Reaguje agresja, wycofaniem, smutkiem, obojetnoscia, ale sam nie wie, dalczego.

Piszesz, ze Ennis zaniepokoil sie, gdy wspomnial o Meksyku. Przeciez to nie Jack mu o tym powiedzial. To on sam zaczal te rozmowe, czyli podejrzewal to od dawna. Tyle, ze wybuchlo to akurat w tym momencie. Ja rozumiem to jako kolejny, typowy dla Ennisa, wybuch agresji w sytuacji, ktora go przerasta, gdy jest przyparty do muru. A tak sie wowczas stalo: reakcja Jacka na przelozenie spotkania na listopad miala charakter bardzo oskarzycielski (nie twierdze oczywiscie, ze
Jack nie mial racji). Ennis zawsze w stosowal atak jako narzedzie obrony. Tak byl skonstruowany.
Czy byl zazdrosny? Tak uwazam. Ale widze to tak: przywiazal sie do Jacka, nie do geja! Gdziez on - Ennis moglby zadawac sie z kims takim (na forum padlo juz takie zdanie, ze Ennis byl homofobem - w pierwszej chwili zrobilo mi sie bardzo przykro, ale potem zrozumialem, ze jest to po czesci prawda - on oczywiscie nie podnioslby reki na takiego czlowieka, nie wytykalby palcami, pewnie by go tolerowal, ale akceptacja przyszlaby mu trudniej). Mowi Jackowi "wiem co maja dla TAKICH JAK TY w Meksyku" Na pewno wolalby wowczas uslyszec, ze Jack nigdy do Meksyku sie nie wybral. Odpowiedz przyjaciela musiala go zmartwic (jawnie, bo dowodzila, ze Jack zadaje sie z mezczyznami) ale i zranic (moze nieswiadomie, bo przeciez milosc Ennisa istniala, tylko - moim zdaniem - gleboko schowana nawet przed nim samym).

Wreszcie kwestia: czy Ennisowi wystarczaly tak rzadkie spotkania z Jackiem i czy chcial go w ten sposob kontrolowac. Uwazam, ze nie. Byl na to zbyt wrazliwy wewnetrznie, by tak postepowac. W momencie gdy Jack wypowiada slowa "Nie jestem Toba, mnie nie wystarczaja dwa razy w roku..." Ennis stoi odwrocony od przyjaciela i widac (wedlug mnie), ze ta wypowiedz go rani. Choc oczywiscie ciosem nie do zniesienia staje sie zdanie "Chcialbym wiedziec, jak Cie rzucic!"

W trakcie radagowania przeze mnie tego postu, pojawil sie na forum kolejny, zwiazany po czesci z tematem mojej wypowiedzi, a co do ktorego mam odmienne zdanie. Nie jestem w stanie wszystkiego pisac, nie chcialbym tez byc odbierany, ze jestem przeciwko wszystkim. W koncu mozna pomyslec, ze - zgodnie ze zdrowym rozsadkiem - racja jest po stronie wiekszosci. Ale powiem to tak: bede bronil Ennisa i nie zgodze sie, ze jest winny. Postacie Jacka i Ennisa sa bardzo odmienne i zostaly tak skonstruowane, ze duzo latwiej przychodzi nam zrozumienie postepowania Jacka. Jakiez wspaniale i czyste sa jego intencje, jak pieknie patrzy na Ennisa, jaki jest dla nie go czuly! To wszystko prawda; uwielbiam go za to, kazdy chcialby miec takiego Jacka ("jego" lub "ja") przy sobie. Ale jakze trudno jest zrozumiec Ennisa, szczegolnie, gdy rani tak pozytywna jak Jack postac! Bo ze rani, to pewne. Ale nie jest temu winny! Jack mial nieszczesliwe (i krotkie) zycie oraz wpadal w puste uczuciowo zwiazki z mezczyznami nie przez Ennisa, ale przez taki a nie inny splot wydarzen i panujaca obyczajowosc.

Gdy juz to wszytsko napisalem, widze jak marne, niedoskonale i odbiegajace od moich odczuc jest to tlumaczenie. Ale na razie nie stac mnie na lepsze, wiec zostawie je takim jakim jest. Przepraszam, jesli kogos urazila moja wypowiedz, w zadnym razie nie bylo to moim zamiarem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alma




Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 8:32, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Jerry jesteś moim bohaterem.
Szczerze, pisać tak o tym co się myśli i czuje - niesamowite i proszę o więcej.
Wczoraj pościągałm sobie ze strony Jake'a kilka filmików o produkcji BBM, nagrodach i samym Jake'u. Same fragmenty filmu doprowadziły mnie do łez.
Nie wiem czy potrafię kiedykolwiek otrząsnąć się po tym filmie. Coś tak pięknego zdarza się tylko raz w życiu. Zarówno taki film jak i takie uczucie. To jest coś na co wszyscy czekamy.
Co do uczucia Ennisa..... Kurczę te jego spojrzenia na Jacka, nie mówił może tego ale tak się nie patrzy na kogoś do kogo się nieczuje czegoś wilekiego. Może nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to miłość, nie wiem nie jestem w stanie ocenić, ale na pewno było to coś co nie pozwalało mu zapomnieć o Jacku.
Kręci mi się wgłowie i piszę pewnie bzdury ale w takiej jestem formie za każdym razem kiedy myślę o tym filmie. Ręce mi się trzęcą i gubię się w najprostszych myślach.
To uczucie między nimi mnie po prostu powaliło. jak można w tak małej ilości słów powiedzieć tak dużo?
jak można tak dużo pokazać w tak minimalistyczny sposób?
No dobra skońćże bo się totalnie pogubię w zeznaniach.
Jesno jest pewne: UWIELBIAM BBM.
A.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Basia
Gość






PostWysłany: Nie 11:32, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Ach Jerry.Ty wiesz jak zrobić wrażenie.Alma ma rację -nikt nie potrafi tak pięknie pisać o emocjach jak Ty.Zastanawia mnie jak się uchowałeś na tym świecie-rzadko spotyka się tak wrażliwych facetów.Za to Cię lubię.
Tyle myśli kłębi mi się w głowie .Nie wiem od czego zacząć , jak pozbierać te strzępki i urywki , żeby wyszła z tego sensowna całosć.Postaram się , ale niczego nie obiecuję.
Piszesz , że Twoim zdaniem to nie była miłosć , ale jednocześnie sądzisz "że (Ennis) widział , iż potrzebuje do szczęścia i do spełnienia siebie Jacka" - czyż nie na tym właśnie polega miłość? Bo co to właściwie znaczy- kochać?
Oddzielamy tyle uczuć od miłosci i nadajemy im odrębne nazwy- po co?
Przecież potrzeba bliskości ,tęsknota, czułość ,troska,zazdrość,namiętność,pożądanie to własnie składowe miłości i Ennis doświadczył ich wszystkich.Zresztą czy to naprawdę ważne jak nazwiemy to co się wydarzy między dwojgiem ludzi - jeśli jest to niepowtarzalne , wszechogarniające , nie dające się zdefiniować doznanie , któremu chcielibysmy się całkowicie oddać i w nim zatracić - to czy wogóle musimy nadawać mu jakieś "imię"?Ono po prostu jest i trwa ...(reszta nie ma znaczenia...)
Potrzebują się od CZASU DO CZASU...Czyżby? Przecież Jack przy każdej nadarzającej się okazji proponował Ennisowi zamieszkanie razem - chciał go więc mieć przy sobie CAŁY CZAS.Możliwe , że tego do konca nie przemyslał i nie zaplanował ( tzn.tego jak to wspólne życie miałoby wyglądać-co zresztą Ennis mu wytknął),ale wydaje mi się , że to była dla niego sprawa drugorzędna .Chciał najpierw usłyszeć , ze Ennis też tego pragnie.Czasami myślę , że Ennis wystraszył się tej propozycji bo wbrew pozorom( i sobie ) uwierzył , że jest to możliwe-tylko ciągle nie był na to gotowy.
Wybacz , ale czy Ennis nie zrzucił na Jacka całej odpowiedzialności za ten związek ?Tak jakby to Jack miał podjąć decyzję kiedy i jak to wszystko się skończy...?A przecież musiał sobie zdawać sprawę , że Jack nigdy tego nie zrobi.To tylko moje wątpliwości , niczym nie poparte i nie uzasadnione...tak tylko głośno myślę...
Zgodzisz się chyba , ze to Jack napędzał ten związek, to jego siła i spontaniczność pozwoliła im przetrwać te wszystkie lata .Jego tragedia polegała na tym , że zakochał się w nieodpowiednim mężczyźnie (tzn.takim , który nie mógł -nie chciał-JAWNIE odwzajemnić jego uczuć).
Kiedy Ennis wysłał do Jacka pocztówkę informującą o rozwodzie - ten potraktował ją jako obietnicę a nawet zgodę na wspólne życie.(ostatnia przeszkoda czyli Alma została pokonana -tak to sobie najwyraźniej wytłumaczył Jack.)
Fakt -Ennis o niczym takim nie wspominał , ale znając Jacka i jego stosunek do siebie powinien taką reakcję przewidzieć .(Czepiam się- prawda?)
Kiedy Jack mówił , że chce czegoś więcej niż tych paru "numerków"dwa razy w roku -to "więcej" znaczyło właśnie:bliskości, ciepła i czułości-miłości po prostu(przynajmniej ja to tak odebrałam..., może chciałam tak odebrać..., nie ważne...)
Bo czyż "gdybym tylko wiedział jak Cię rzucić "-to nie krzyk rozpaczy, desperacka próba nakłonienia Ennisa do zmiany zdania?Podkreślenie jak bardzo cierpi?-słychać to było w jego głosie.Bo wiem ,że nie chciał i nigdy by tego nie zrobił(wierzę i będę w to wierzyć!)
Przyznaję -może ten emocjonalny szantaż był poniżej pasa, ale gdy zawiodły inne środki -chwycił się go jak ostatniej szansy-to tylko świadczy jak bardzo był zdeterminowany i rozgoryczony.Jedno jest pewne -nie chciał Ennisa zranić , nie mieściło mu się w głowie , że mógłby skrzywdzic kogoś kogo tak bardzo kochał.Kiedy zobaczył jak Ennis zareagował na jego słowa -zdał sobie sprawę ,że przeholował(to moja interpretacja) i zaczął go pocieszać .Znów postawił na pierwszym miejscu dobro przyjaciela.Może zdał sobie sprawę , że za dużo od niego wymaga?Sam stwierdził -"nie jestem taki jak Ty"... ,ale przecież miłośc jest wymagająca , musi się na czymś opierać , nie moze istnieć samymi marzeniami i złudzeniami.Tylko co z tego skoro"przywrócili sprawom poprzedni stan, bo przecież nic z tego co mówili nie było nowością.Nic się nie skończyło,nic nie rozpoczęło , nic nie zostało rozwiązane"
Wrócili do punktu wyjścia i na tym chyba polegał największy dramat ich pogmatwanych życiorysów.
I jeszcze jedno Jerry : Ennis kochał Jacka -tylko dlatego go rozumiem i wybaczam...Złudzenia...?Ciągle się nimi karmimy i często muszą nam wystarczyć...
Ps.Trochę to wszystko bez ładu i składu , ale wciąż nie mogę się pozbierać...
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 15:44, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Basiu, Almo, chyba jednak mnie przecenilyscie. Tym bardziej, ze widze, iz wczoraj nie udalo mi sie wyrazic wszystkiego tak, jak to czuje.
Zaczne od zdania Basi "Ennis kochal Jacka". No pewnie, ze tak! Ja tego nie neguje. Sadze tylko, ze tak sobie tego nie nazwal i tego tak nie widzial. Opisze sytuacje, jak sobie ja wyobrazam: oto Ennis, w koncu prosty, niewyksztalcony chlopak, wychowany przez rodzenstwo, pozbawiony od mlodych lat rodzinnego ciepla (trudno stwierdzic, co by bylo, gdyby jego rodzice zyli, moze tez w ich relacjach z Ennisem nie byloby miejsca na wyrazanie emocji - to nawet bardzo prawdopodobne w tamtym miejscu i czasie). Taki chlopak mysli innymi kategoriami niz my. Slowo "milosc" ma dla niego zapewne inna wartosc niz dla nas i jego pojawienie sie wyznacza automatycznie dalszy bieg zycia: "skoro sie 'zakochalem', to mam sie teraz ozenic, miec dzieci, utrzymac rodzine i w ten sposob spelnic swoj obowiazek jako mezczyzna." Inny model postepowania nie wchodzi w gre. Wszyscy tak robia i tak jest dobrze. Otoz uczucie do Jacka sie w tym schemacie w zaden sposob nie miescilo, wiec "to nie mogla byc milosc". Ennis musial czuc, ze nie we wszystkich sytuacjach sie sprawdza, ze nie wszystko jest w stanie zrobic tak, jak "powinien". Na przyklad sprawa utrzymania rodziny: sadze, ze bylo mu trudno pogodzic sie z faktem, ze nie jest w stanie sam zapewnic bytu zonie i corkom i ze Alma musiala pracowac. A przciez trudno wymagac od niego, by pracowal wiecej, widac bylo, ze robi, co moze i jak jest nieludzko zmeczony. Podobnie musial czuc swoje "niedopasowanie" do wymogow zycia z powodu relacji z Jackiem: z jednej strony Alma i coreczki, z drugiej jakis inny czlowiek, w obecnosci ktorego ( i tylko jego!) - nie wiadomo dlaczego - zycie nabiera sensu, blasku, rosna skrzydla. Pewnie, ze - niezaleznie od tego, jak to nazwiemy - sa to objawy milosci. Ale czy chlopak jak Ennis zadaje sobie to pytanie? Zastanawia sie nad tym? Kreci sie jak trybik w wielkiej maszynie, co jakis czas wymykajac sie i uwalniajac od narzuconego rytmu, by za chwile wpasc w niego na powrot. Pewnie, ze musial wiedziec, ze jest dla Jacka wszystkim, ale czy wiedzial dlaczego? Chyba tak, ale inaczej, niz my to widzimy i to wiemy. Napisze paradoks: Ennis wiedzial o ich milosci i jednoczesnie nie wiedzial. Gdyby bylo to dla niego takie oczywiste, jak wytlumaczylibysmy scene z koszulami? W pokoju widzial kilka ubran Jacka, do ktorych mogl sie przytulic, z ktorych mogl probowac poczuc zapach przyjaciela... Ale nie! Pozornie uporzadkowany swiat wydaje sie walic w momencie, gdy znajduje koszule Jacka z Brokeback, a wewnatrz niej, swoja wlasna, ktora Jack mu potajemnie zabral, by miec choc czastke Ennisa na zawsze dla siebie. To byl dowod, najwiekszy, jaki sobie mozna wyobrazic, ktory - moim zdaniem - uswiadomil mu, ze to wlasnie bylo TO uczucie, jakkolwiek sie je nazwie, niemajace nic wspolnego z wymogiem zalozenia rodziny, rozliczenia sie ze spelnienia obowiazku wobec spoleczenstwa. Ale, byc moze przedtem, Ennis w ogole sie nad mozliwoscia istnienia takiego uczucia nie zastanawial, niezaleznie, czy mialoby byc skierowane do kobiety czy do mezczyzny. Pamietacie, jak mowil Jackowi (jeszcze na poczatku znajomosci), ze zeni sie z Alma? To bylo powiedziane tak, jakby chcial przekazac "Jestem juz doroslym facetem i zakladam rodzine, tak jak nalezy" (wiem, ze upraszczam, ale juz chocby o tym musialbym napisac dlugi tekst, wiec niech juz bedzie niedokladnie, na pewno wiecie, o co mi chodzi). Jak juz pisalem przy okazji innego tematu naszego forum, moim zdaniem pierwszy etap uswiadomienia milosci Jacka przychodzi w momencie, gdy Lureen mowi Ennisowi, ze wola Jaka bylo, by jego prochy rozsypac na Brokeback. Wszystko staje sie do konca jasne (mysle o zrozumieniu, ze Jack go kochal) w scenie z koszulami. W tej samej scenie Ennis przyznaje sie przed soba po raz pierwszy (w pelni) do milosci do Jacka. Tak ja to rozumiem. Rozkladamy na czesci pierwsze i analizujemy gesty bohaterow, ich slowa, dopatrujemy sie ich znaczenia, szukamy emocji i wreszcie milosci... A Ennis tego nie robil. "Cos" kierowalo jego zyciem, po czesci sie temu poddawal (odczuwajac jednoczesie, ze postepuje wbrew panujacemu porzadkowi). Pewnie zdarzaly sie chwile, gdy docieralo do niego cos wiecej (scena w motelu, 67 rok, slowa Ennisa, jakby wszystko rozumial "Nic nie mozna zrobic" albo potem, w gorach, przy ognisku "Mowilem Ci, nic z tego nie bedzie: Ty masz swoja zone i dziecko w Teksasie, ja mam swoje zycie w Riverton"), ale na co dzien wygladalo to chyba troche inaczej.
Przechodzac do nastepnego fragmentu postu Basi "[...]Potrzebują się od CZASU DO CZASU...Czyżby? Przecież Jack przy każdej nadarzającej się okazji proponował Ennisowi zamieszkanie razem - chciał go więc mieć przy sobie CAŁY CZAS[...]". Basiu, ja tez tak to widze, jesli z mojego poprzedniego postu mozna wyczytac cos innego, to znaczy, ze sie nieprecyzyjnie wyrazilem. Mnie chodzilo o to, ze GDYBY Ennis mial pelna swiadomosc milosci do Jacka, to nie powiedzialby, ze potrzeba bliskosci moze ich dopasc od czasu do czasu. Skoro tak mowi, to - dla mnie - swiadczy to o tym, ze odbiera to jako niedajacy sie kontrolowac odruch, potrzebe bardziej fizyczna niz emocjonalna. A Jack - no pewnie, ze oddalby wszystko, by nie zostawic ani na chwile swojego Ennisa. I znowu sie powtorze: "w glebi serca", Ennis tez by tego chcial. Tylko, ze - o ile Jack jest bardziej swiadomy swoich uczuc - o tyle Ennis jest bardziej swiadomy konsekwencji. Jack nie mysli o tym, ze musialby zostawic zone i syna (niby wie, ale jest gotowy to zrobic; ale czy - gdyby do tego doszlo, przyszloby mu to latwo? - on o tym w danej chwili nie mysli). A Ennis widzi wyraznie wage decyzji (i podejmuje ja na korzysc corek - smutna scena po rozowdzie).
Kolejny fragment postu Basi, o zrzuceniu odpowidzialnosci na Jacka. - Tak, zgadzam sie, Ennis obarczyl odpowiedzialnoscia przyjaciela za... No wlasnie: za co? Za swoje nieudane zycie? Za to, ze zakochal sie w mezczyznie? Za to, ze nie potrafi podjac proby wspolnego z Jackiem zycia? Nie jestem do konca pewny, co oznaczaly slowa Ennisa "To przez Ciebie taki jestem". Pisalem juz o tym, mam kilka teorii, kazda jest smutna (jak cala historia).Tak czy owak, Ennisowi sie wydaje, ze gdyby nie Jack, wszystko wygladaloby inaczej. I ma racje, choc nie uwazam, by Jack byl tu czemukolwiek winny.
Na coz, ta historia jest jak zycie: nic nie jest tu czarne ani biale. Przyznam sie Wam, ze mimo iz rozumiem Ennisa, ze wspolczuje mu i ze go bronie (zawsze bede!), to jest taki moment w filmie, w ktorym nie moge na niego patrzec i wrecz go nienawidze. Nie trwa nawet pieciu sekund, ale jednak jest: Ennis powiedzial Jackowi, ze go zabije za Meksyk, na co Jack odpowiada, ze teraz on mu cos powie, tylko jeden raz. Wowczas Ennis mowi "Go ahead!" i patrzy takim zimnym wzrokiem na Jacka. Na dwie, trzy sekundy przeistacza sie w kogos innego, bezwzglednego, bez serca, bez cienia zrozumienia, wspolczucia czy jakiegokolwiek uczucia w ogole... Az mam ochote zamknac oczy, gdy to ogladam. Nienawidze go za te bezduszna reakcje! Ale w chwile pozniej Ennis znowu staje sie soba... A ja znowu go rozumiem...
Chcialbym jescze podzielic sie taka mysla (nie bedzie to nic odkrywczego): doszedlem do wniosku, ze Ennis za bardzo wzial sobie do serca motto "Jesli nie mozesz czegos zmienic..." Nie cytuje go do konca, bo wzbiera we mnie zal pomieszany ze zloscia. Ten czlowiek uwierzyl (albo kazano mu w to uwierzyc), ze to nadrzedna zasada w zyciu i przez to nie dal szans sobie ani Jackowi, by cokolwiek zmienic na lepsze. A przciez tak bardzo na to zaslugiwali...

Znalazlem wczoraj w Internecie dwie informacje: DVD ma sie ukazac w Polsce we wrzesniu (tak bardzo liczylem na czerwiec!). I jescze druga nowina - podobno przerobiono utwor zamykajacy film - "The Wings" - na wersje dyskotekowa. Widze, ze ja nie pasuje juz ani troche do obecnego swiata. Gdy slucham tego utworu widze Ennisa wypowiadajacego slowa "Jack, I swear...", zapinajacego z czuloscia i troska guziki koszuli niezyjacego przyjaciela i poprawiajacego widokowke z Brokeback, a zaraz potem to straszne pustkowie, na ktorym stoi jego przyczepa. Czasami przypomina mi sie tez inna scena filmu, ktorej ta muzyka towarzyszy: wspolne zycie Ennisa i Almy zaczyna sie walic, Alma idzie do pracy, Ennis probuje wymoc na niej, by zostala w domu, a ich coreczki w instynktowny sposob odczuwaja nadchodzace pasmo nieszczesc. W sumie dobrze, ze muzyka z Brokeback Mountain bedzie znana, lubiana. Ale chyba sa jakies granice? Tylko gdzie, ktoredy one przebiegaja? Moze to ja sie czepiam...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
piotr
Gość






PostWysłany: Nie 15:57, 26 Mar 2006 Powrót do góry

A ja uciekam do Calgary i okolic , tam gdzie kręcono film! I sam to przezyję! wynajmiemy konie i ... jeepy i oderwiemy się od wszystkiego! I nawet żony nam nie pezszkodzą! Uff dobrze, że nie mamy dzieci Wink
McDonnell Douglas




Dołączył: 25 Lut 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szwecja / Hiszpania / Polska

PostWysłany: Nie 17:03, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Piotr:
nie zapomnic wysylac nam forumisty zdjec z wycieczka! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Basia
Gość






PostWysłany: Nie 18:17, 26 Mar 2006 Powrót do góry

No cóż Jerry - nic dodać , nic ująć.Wcale Cię nie przeceniłam (tak sugerujesz , ale chyba tylko przez wrodzoną skromność)-przeceniłam siebie sądząc ,że będę dla Ciebie równorzędnym partnerem w dyskusji(człowiek całe życie się czegoś uczy i o czymś dowiaduje...).Nie mam potrzeby ( a może odwagi ) z Tobą polemizować bo wszystko co napisałeś poparłeś takimi argumentami...po prostu nie da się ich podwarzyć...
Ale jest coś co nie daje mi spokoju...Przecież Jack też był prostym, niewykształconym kowbojem. Dorastał w podobnych warunkach,jego relacje z ojcem też nie należały do udanych...Dlaczego on nie przeżywał takich rozterek , dlaczego od początku potrafił sie określić (kim jest i czego pragnie) , dlaczego nie miotały nim wątpliwości a jego życie wymykało się schematom podczas gdy Ennis został w nich uwięziony? Żyli w tych samych czasach , społeczenstwo narzuciło im te same normy , a jednak Jack nie miał oporów , żeby je nagiąć.
Może więc nie wszystko zostało z góry przesądzone , może ten ustalony porządek i model postępowania to tylko JEDNA z dróg -nie JEDYNA...?
Może po prostu Ennis zdawał sobie sprawę , że nigdy nie uczyni Jacka szczęsliwym , ze nawet gdyby zamieszkali razem (jestem pewna , że brał to pod uwagę) nie będzie w stanie spełnić jego oczekiwań.Że ten paraliżujący strach , jakiego doświadczył w dzieciństwie będzie mu towarzyszył do końca ich wspólnego życia , które w rezultacie obu rozczaruje . Chyba miał pod tym względem większą świadomosć od Jacka.
Jack był impulsywny, miał serce na dłoni , żył marzeniami i najwyraźniej nie przywiązywał wagi do wielu przyziemnych spraw .Dla niego nie było rzeczy niemożliwych ( i za to go kocham) , choć przyznaję - ktoś w tym związku musiał patrzeć realnie.Ennis jako trzeźwo (lub trzeźwiej od Jacka) myślący facet mógł sobie zdawać sprawę jak ich wspólne życie będzie (choć nie musi) wyglądać za kilka czy kilkanaście lat (nawet jeśli nie miałoby to nic wspólnego z łyżką do opon) .
To wszystko mnie przekonuje , jestem niemal pewna , że Ennis nie mógł postąpić inaczej...ale gdzieś w głębi serca... zawsze będę sobie zadawać pytanie: dlaczego po prostu nie spróbował , dlaczego nie odważył się na choćby jeden gest więcej...
Gdyby tylko potraktował Jacka jak dar od losu , który każdy chciałby otrzymać i który grzechem byłoby odrzucić...
Może wtedy tak strasznie by nie bolało...A tak... szkoda gadać...
Gość







PostWysłany: Nie 19:53, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Jerry wracając jeszcze do Twojego ostatniego postu : naprawdę uważasz , że "pierwszy etap uswiadomienia milosci Jacka przychodzi w momencie, gdy Lureen mowi Ennisowi, ze wola Jaka bylo, by jego prochy rozsypac na Brokeback"?
Dostrzegł to po tylu latach...?To chyba znaczy , że przez 20 lat był ślepy i dopiero śmierć Jacka przywróciła mu wzrok ...
Czy to wszystko co Jack robił i mówił nie wystarczyło , żeby Ennis uświadomił sobie tę prawdę duzo wcześniej?
"Wszystko staje sie do konca jasne (mysle o zrozumieniu, ze Jack go kochal) w scenie z koszulami"-czy gdyby Jack nie zginął to Ennis nigdy by się tego nie domyślił ? Niemożliwe...
Mogę uwierzyć , że nie pojmował tego uczucia , ze nie potrafił zdefiniować tego co nim kierowało , że to "coś" co brało go we władanie i nie pasowało do żadnych schematów mogło go nawet przerażać , ale... na Boga nie przez 20 lat...
Przecież Ennis był wyjątkowo wrażliwym człowiekiem ( co do tego nikt nie ma wątpliwości) , który bardzo kochał swoje córki (to też chyba nie podlega dyskusji) dlatego musiał wiedzieć czym jest miłość , potrafił ją pojąć i zrozumieć.
Mógł to ukrywać , nie przyznawać się do tego (nawet przed samym sobą ) , ale zdał sobie z tego sprawę dużo wcześniej-będę się przy tym upierać...
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 19:57, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Wlasnie to mialem na mysli: nie przyznawal sie do milosci przed samym soba. Przyznal sie po smierci Jacka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:33, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Basiu, tym razem to ja mialbym powazny problem z podwazeniem Twoich argumentow. Zreszta mysle, ze w sumie sie zgadzamy co do wiekszosci faktow i ich interpretacji, ale jest w nas jakas silna potrzeba, by wszystko na filmie potoczylo sie inaczej i stad nasz niepokoj oraz wciaz nowe pytania oraz niepewnosc. Przyznam Ci sie, ze duzo myslalem o tym, co pisalas, zarowno wczoraj jak i dzis. Zgadzam sie z wiekszoscia Twoich opinii, ale - przyznaje - w kazdym Twoim poscie jest cos takiego, co kaze mi siadac szybko do klawiatury i pisac; niby mysle to samo, ale gdzies cos porusza jakas delikatna strune i musze to wyjasnic. Dobrze, ze tak jest, bo mam szanse lepiej poznac moje wlasne wyobrazenia - w miare pisania pewne rzeczy staja sie wyrazniejsze niz przedtem.
Czyli - tradycyjnie - sprobuje z Toba nie do konca zgodzic... Smile
1/ Dlaczego Jack nie przezywal takich rozterek - mysle sobie tak: nie bedziemy w stanie odpowiedziec na pytanie, dlaczego Ennis byl zamkniety w sobie, a Jack byl jego przeciwienstwem, dlaczego Ennis godzil sie na wiele trudnych sytuacji, a Jack sie buntowal. Nie dotyczy to tylko ich podejscia do ich zwiazku; pamietam fragment, gdy Ennis mowi Jackowi, ze stracil wszystkie zapasy zywnosci po spotkaniu niedzwiedzia. Wowczas Ennis mowi "Zostane przy fasolce", a Jack "A ja nie!" Za kazdym razem, gdy ogladam te scene, czuje, jak rozni sa ci obaj chlopcy (i wiem jednoczesnie, jak to dalej wplynie na ich losy). [Swoja droga, zaluje, ze nie mozna sobie wymazac fragmentu pamieci, by obejrzec ten film znowu, ale tak, jak za pierwszym razem, gdy wszystko bylo nowe, a przyszle losy bohaterow nieznane]. Wracajac do pytania "dlaczego"? Nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi, ale fakt ten nie wyklucza mozliwosci, ze dwoch ludzi, wychowujacych sie w - teoretycznie - podobnych warunkach, moze miec zupelnie inne chraktery (popatrzmy na liczne przyklady rodzenst dorastajaych razem). Ogladajac film czy czytajac ksiazke az chce sie krzyknac, ze TO WSZYSTKO przez wydarzenie, ktore mialo miejsce w zyciu dziewiecioletniego Ennisa. Jack takiego urazu nie doznal, no i stad jest inny... Ale ja bylbym ostrozny: wspomniane wydarzenie na pewno mialo wielki wplyw na Ennisa, jednak - z koniecznosci - film / ksiazka informuja nas tylko o niewielkim wycinku dziecinstwa bohaterow. Skad wiemy, jakie inne przezycia staly sie udzialem Ennisa, a jakie Jacka? Wiemy tylko to, ze ostatecznie byli zupelnie rozni. W konsekwencji, postepowali tak a nie inaczej - ja w to wierze.
Trzeba przyznac, ze Jack byl troche beztroski i szalony (i dodawalo mu to uroku!), mial tyle pomyslow! (bardzo mi bylo przykro, gdy Ennis mu powiedzial nad rzeka "Mysliciel z Ciebie! Niezle to sobie wszystko obmysliles"), ale pamietam tez slowa jego ojca "jak wiekszosc pomyslow Jacka, tak i ten nie zostal zrealizowany".
2/. Mam problem z odpowiedzia do fragmentu Twojego postu mowiacego, ze Ennis zdawal sobie sprawe, ze nigdy nie uczyni Jacka szczesliwym. Nie czuje tego w ten sposob, ale musze sobie to przemyslec i wtedy odpisze.
3/. Dlaczego Ennis po prostu nie sprobowal, nie odwazyl sie na jeden gest wiecej? Nie umiem powiedziec, jak ja tego zaluje! Przy kazdym ogladaniu filmu odruchowo sciskam kciuki, zeby to zrobil. Ale czuje (nie mam zadnego argumentu) ze nie mogl. Tak sobie teraz patrze na swoje wlasne zycie i zastanawiam sie, dlaczego w pewnych sytuacjach postapilem tak a nie inaczej. Zrobilem zle, a przynajmiej niekorzystnie. Z perspektywy czasu latwo jest mi powiedziec: dlaczego jak to zrobilem albo tego nie zrobilem? Trzeba bylo postapic inaczej. I dochodze do wniosku, ze moze NIE MOGLEM. Nie chodzi o to, ze nie mialem takiej mozliwosci teoretycznie czy nawet praktycznie. Po prostu sie "nie dalo" i nie jest tu wazne, czy kierowal mna lek, czy cokolwiek innego. Mysle, ze podobnie bylo z Ennisem.
Na koniec jeszcze jedno, ale za to bardzo smutne przemyslenie. Widze (naprawde to dostrzegam!), ze probuje za wszelka cene nie zgodzic sie ze wszystkimi, ktorzy inaczej niz ja widza motywy dzialania Ennisa. Wcale nie jest mi z tym dobrze, ale czuje wewnetrzny przymus przekonywania, ze racja jest po mojej stronie (choc nie o sam fakt, ze to MOJA racja, chodzi). Moze ja sie boje, ze przyznanie, iz Ennis od poczatku byl wszystkiego swiadomy, bedzie oznaczalo, iz popelnil wielki blad i jest winny? Ale tyle momentow w filmie wydaje sie przeczyc takiej teorii! Czy mialaby byc to film o biednym Jacku, ktory ulokowal swoje uczucia w niewlasciwym chlopaku i zaplacil za to tak wielka cene? Nie potrafie sie na to zgodzic. (Zreszta historia nie bylaby chyba wowczs opowiedziana bardziej od strony Ennisa, tak jak to ma mmiejsce teraz?). Jednak w tej mojej walce "o Ennisa" postepuje tak, jakbym nie dawal innym prawa do wlasnej interpretacji, jakbym wiedzial, co jest prawda, a co nie. Troche tak, jak otoczenie Ennisa i Jacka, ktore uwazalo, ze wie, co jest sluszne i normalne...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
jerry




Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:35, 26 Mar 2006 Powrót do góry

Jak ja zazdroszcze Piotrowi wyprawy do Calgary!...
Ja tez bardzo licze na zdjecia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alma




Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 6:28, 27 Mar 2006 Powrót do góry

Wow, prawdziw adyskusja się nam tutaj wytworzyła.
niedługo będzie można zaćżąć zbirać materiały do pracy pod tytułem Przemyslenia na temat filmu BBm, albo cośbarzidej ambitnego ale o tej porze nie jestem w satnie nic wymyslić.
Jerry, jestem wielką, cóż fanką to nieodpowiednie słowo, ale ujmę to tak, że uwielbiam rolę Jacka Twista. Podejrzewam, że ma to ogromny związek z Jakem G., ale to tylko częś, po prostu jakoś mi tak przypadł do serca.
Jednak chcę Cię przekonać, że nie jesteś osamotniony w sympatii do Ennisa (wcale nie myślę, że Jack zakochał się w niewłaściwym chłopaku). ja czułam się naprawdę strasznie oglądając ten film dlatego, że niektóre odczucia Ennisa są podobne do moich. Cały czas nie mogę się pozbyć uczucia samotności, które mu przez całe życie towarzyszyło. Mogę się mylić ale wydaje mi się, że tak właśnie było. Ja czuję się czasem tak strasznie sama, że to najbardziej zapamiętałam z postaci Ennisa. no i to, że pomomo tak strasznie pragnął kogoś w swoim życiu to bał się (może to nieodpowiednie słowo - wybaczcie, ale była zmiana czasu i na dodatek musiałam wcześnie wstać), w każdym bądź razie nie zdołał być z osobą, którą kochał, nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że to może być tak poważne uczucie. może nie był w stanie zaufać swoim uczuciom, na pewno nie mógł zaufać rzeczywistość, która ich otaczała i może nie wierzył, że to co jest między nimi jest tak silne. nie wiem, znów plączę się w zeznaniach i nie piszę tego co bym chciała - tylko Ty Jerry chyba to potrafisz i może lepiej żebys Ty to robił.
Jedno zdanie podsumowujące: wyszałm z filmu pełna przeróżnych uczuć, że najbardzoej pamiętam to współczucie i zrozumienie dla Ennisa, tak jakbym wiedział dlaczego nie był w stanie powiedzieć Jackowi "Tak, bądźm,y razem na dobre i na złe - nieważne co przyniesie zycie". Takie moje poranne i nie bardzo przytomne przemyslenia.
A tak w ogóle to przez ten film ciągle czuję się jakbym miała jakąś gorączkę czy coś. Nie mogę spać w nocy przez jakieś zwiększone ciśnienie a potem rano właśnie tak jest, że piszę takie bzdury jak wyżej.
Wybaczie A.
PS: Zawsze lubiłam marzyć o wyprawie do Kanady, teraz chyba podwójnie. Też czekam na zdjęcia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin