|
Autor |
Wiadomość |
Alma
Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 7:50, 11 Kwi 2006 |
|
We wczorajszej Rzeczpospolitej jest ciekawa rezcenzja książki BBM (a takze troszkę filmu). Dotarałm do niej dopiero dziś więc przykro mi jeżeli ktos nie będzie miał szansy na przeczytanie. Chodzi w niej mniej więcej o to, że książka sama w sobie jest raczej po prostu kontrowersyjna, dopiero Ang Lee zrobił dzieło sztuki z tego materiału (no i oczywiście scenarzyści). Ale it ak nie jest źel bo namawiają do przeczytania a także obejrzenia filmu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Basia
Gość
|
Wysłany:
Wto 20:09, 11 Kwi 2006 |
|
...może w internecie uda się jeszcze "dokopać" do tej recenzji...
a w ogóle to chciałam oznajmić , że właśnie dzisiaj...kupiłam wreszcie opowiadanie...tylko zanim zabiorę się do czytania muszę trochę ochłonąć bo poczułam jakby miała już namiastkę filmu ( i to cały czas przy sobie)...
...zdaję sobie sprawę , że ( z różnych powodów ) nie będzie to porównywalne przeżycie...ale to w końcu od noweli wszystko się zaczęło... |
|
|
|
|
Alma
Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Śro 6:11, 12 Kwi 2006 |
|
Nowelka jest genialna. Ja przeczytałam prawie tuz po wyjściu z kina więc obrazy przesuwały się przed moimi oczami i ryczałam jak bóbr w niektórych momentach, a przy okazjki myślałam, że przegryzę sobie rękaw od pidżamy... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wila
Dołączył: 05 Mar 2006
Posty: 2155 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 18:27, 12 Kwi 2006 |
|
Basiu jak bedziesz to napisz czy przeczytalas juz nowele....
jak tak to napisze Ci ten cytat,ktory mialam napisac wczoraj..... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 18:35, 12 Kwi 2006 |
|
chodzi o ten artykul?
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 18:38, 12 Kwi 2006 |
|
trzeba miec duzo optymizmu, zeby zachete pani autorki na koniec "warto poznac i ksiazke i film" wziac sobie do serca, po tym jak bohaterow okresla sie jako niezdolnych do szczescia i zalosnych. |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 18:46, 12 Kwi 2006 |
|
Wkleilam ten artykul tu, po czasami po tygodniu trzeba placic na wejscie archiwum RZ.
To książka niszowa. Adresowana do osób wyczulonych na sprawy mniejszości seksualnych lub takich, które poszukują własnej tożsamości. Film Anga Lee jest bardziej uniwersalny.
Bohaterowie filmu budzą sympatię, odwrotnie niż w książce
Dwóch dziewiętnastolatków spotyka się w stanie Wyoming przy wypasie owiec. Na górze Brokeback Mountain, upici do nieprzytomności, kochają się męską, szorstką miłością. Od tego momentu ich życiem będzie rządzić homoseksualny romans i kłamstwa.
Akcja książki zaczyna się w 1963 roku, kończy w 1983. Czternaście lat po tym, jak nowojorscy homoseksualiści wyszli na ulice, aby się upomnieć o swoje prawa do publicznych spotkań i uprawiania seksu w miejscach prywatnych, kładąc tym samym podwaliny pod nowoczesny ruch wyzwolenia gejów i lesbijek. Ruch ten w swoich działaniach naśladował taktykę ruchu wyzwolenia czarnych i wyzwolenia kobiet. To, co wywalczyli homoseksualiści w Nowym Jorku w trakcie "rewolucji Stonewell" (nazywanej tak od klubu gejowskiego Stonewell, w którym zaczęły się zamieszki), nie było możliwe do realizacji w prowincjonalnym Wyoming. Może dlatego historia Jacka Twista i Ennisa del Mara robi wrażenie, świat się zmieniał, a poziom ich świadomości - nie.
Ennisem kierował strach przed napiętnowaniem, Jackiem konformizm i marzenie o życiu na ranczu z kochankiem, którego tak na serio nie miał ochoty zrealizować. Ożenił się z bogatą dziewczyną, jej majątek zapewnił mu dobre życie, a małżeństwo stało się doskonałą przykrywką dla jego preferencji seksualnych. Obu mało obchodziły losy żon i dzieci.
Opowiadanie Annie Proulx otwiera wspomnienie o Jacku. "Owdowiały" Ennis za późno zrozumiał, że zmarnował życie i miłość, ograniczoną do fizycznego spełnienia. Kiedy w baraku przypina pinezkami pocztówkę Brokeback Mountain i pociesza się snami, w których pojawia mu się tragicznie zmarły kochanek, jest żałosny. Organicznie niezdolny do szczęścia.
Prości, nieokrzesani faceci komunikują się ze sobą i ze światem na poziomie podstawowym. Naukę zakończyli w szóstej klasie szkoły powszechnej. Ich miłość nie mogła być inna. Nie starczyło im inteligencji ani wyobraźni, by o nią zadbać. Zamiast twardzielami zdobywającymi Dziki Zachód okazali się mięczakami, których nie stać było na odważne decyzje. Przyczynę ich autodestrukcyjnych wyborów trzeba widzieć raczej w ich niedojrzałości emocjonalnej, a potem dopiero w braku szerszego społecznego przyzwolenia na homoseksualną miłość.
Annie Proulx przez wiele lat żyła z pisania artykułów i poradników kulinarnych. Potem, z sukcesem, zajęła się prozą literacką. Jest autorką m.in. "Pocztówek" i "Kronik portowych", nagrodzonych Pulitzerem i National Book Award. Opublikowanie opowiadania "Brokeback Mountain" w "New Yorkerze" niemal natychmiast uczyniło z niej ikonę lesbijek i gejów. Przyniosło nagrody, choć tak naprawdę to kontrowersyjnie potraktowany temat homoseksualizmu, a nie literacka wartość opowiadania, zwrócił na nią oczy całej Ameryki.
Pisze zwięzłym, skondensowanym stylem, który, jak sama mówi, potrzebuje dotlenienia, by się przeobrazić w prawdziwą sztukę. To, czego nie udało się jej osiągnąć w opowiadaniu, chyba wyszło w filmie. W książce nie dała sobie szansy na budowanie nastroju i odcieni uczuć. Opisy krajobrazów Wyoming, portrety bohaterów są ledwie naszkicowane. Wydarzenia niepełne. Drugoplanowe postaci w zasadzie nie istnieją. Jack Twist to "niewysoki mężczyzna nieco za ciężki w zadku, o wystających zębach, nie na tyle co prawda sterczących, żeby mógł wyjadać popcorn przez wąską szyjkę dzbanka, ale rzucających się w oczy", a Ennis jest "niechlujny, ma garbaty nos, pociągłą twarz, zapadnięta klatkę piersiową, za długie nogi i zbyt krótki tułów". Obaj zachowaniem ani wyglądem nie budzą sympatii. Inaczej niż w filmie Anga Lee. Aktorzy Heath Ledger i Jake Gyllenhaal wyglądają jak kowboje z reklamy Marlboro. Mają nienaganne sylwetki, są dobrze, stylowo ubrani. Obraz Anga Lee dostał trzy Oskary: za reżyserię, najlepszy scenariusz adaptowany i za muzykę, która w filmie zbudowała nastrój smutku i żalu, czyniąc z "Brokeback Mountain" rodzaj nokturnu poświęconego straconej miłości.
Od początku utwór Annie Proulx był materiałem na film, który umożliwił scenarzystom dopisanie tego, czego nie ma w opowiadaniu. Prawdopodobnie zostałoby ono niezauważone, gdyby nie temat. To książka niszowa. Adresowana do osób wyczulonych na sprawy mniejszości seksualnych lub takich, które poszukują własnej tożsamości. Film Anga Lee jest bardziej uniwersalny. Mówi pełniej o utraconej miłości. O tym, co w życiu ważne. Dotyka piekła życia, kiedy żyje się wbrew przeznaczeniu. Homoseksualizm schodzi na dalszy plan.
Opowiadanie i film. Ta sama historia przekazana inaczej. Pierwsza może drażnić różnymi ograniczeniami bohaterów. Druga nawet wzruszać. Warto poznać obie.
MARZENA BRODA
Annie Proulx "Tajemnica Brokeback Mountain". Przełożył Konrad Majchrzak. Rebis, Poznań 2006 |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 18:55, 12 Kwi 2006 |
|
po tym artykule wole juz tego amerykanskiego wariata, ktory nazwal Jacka seksualnym drapiezca. Przynajmniej mozna sie bylo usmiechnac. |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 19:07, 12 Kwi 2006 |
|
Tutaj inna recenzja .
Znana amerykańska gazeta ewangelikalna “Christianity Today” umieszczając recenzję tego filmu zaczęła ją od następującego zdania: “Film ten ukazuje związek homoseksualny i zawiera niedwuznaczne sceny seksualne z udziałem dwóch mężczyzn. Po długiej dyskusji, postanowiliśmy zrecenzować ten film, pomimo jego kontrowersyjnej treści.” Tłumacząc przyznanie mu aż trzech gwiazdek (na cztery możliwe), ta sama redakcja dodała: “Jest to związane tylko z jakością reżyserii, aktorstwa, kinematografii etc. To nie jest w żadnym wypadku rekomendacja obejrzenia filmu, ani ocena moralnej dopuszczalności tematu.” (podkreślenie w oryginale) A zatem i my się przyjrzyjmy temu filmowi o wzajemnej miłości dwóch kowbojów.
Jack Twist (Jake Gyllenhaal) i Ennis Del Mar (Heath Ledger) poznają się pilnując owiec na zboczach góry Brokeback Mountain. Z dala od cywilizacji, od innych ludzi, dwóch mężczyzn najpierw się zaprzyjaźnia, a później, w pewną deszczową i chłodną noc, zostaje kochankami. Ich związek, ilustrowany wspaniałymi widokami, jest pełen niedomówień. Na drugi dzień po wspólnie spędzonej nocy, każdy z nich uroczyście deklaruje, że żaden z nich nie jest „pedziem” (queer). Poszukują bliskości zarówno w miłości fizycznej, ale także i w bójkach. To taniec miłości i nienawiści. Gdy lato się skończy, rozjadą się w różne strony bez pożegnania, i minie kilka lat zanim znów się spotkają. W międzyczasie, obydwaj się ożenią i założą rodziny.
To ponowne spotkanie, po czterech latach, wskrzesi ich związek. Ale będzie różnica: podczas gdy Jack cały czas czeka, aż Ennis zdecyduje się opuścić swoją żonę i zaryzykować zamieszkanie z nim, Ennis uważa ich wspólne „wyprawy na ryby”, za ucieczkę do normalności w jego życiu. „Jeśli nie możesz czegoś naprawić, to musisz to przetrzymać” to jego filozofia, która jednak czyni z niego zgorzkniałego, samotnego mężczyznę, który wywołuje bójki dla samego bicia się, by w ten sposób odreagować swoje frustracje.
Mijają lata i niewiele się zmienia. Choć każdy z nich ma coraz większą świadomość uciekającego czasu i niespełnienia. „Chciałbym wiedzieć, jak cię zostawić!” (I wish I knew how to quit you!) – w pewnym momencie krzyczy zrozpaczony Jack do Elmera i jest to chyba najbardziej poruszający moment filmu.
I wreszcie koniec; niesatysfakcjonujący, niejednoznaczny, jak cały film i chyba jak ich życie.
Jeden z ewangelikalnych krytyków nazwał ten film „Wielką obmacywanką”, ale trzeba być doprawdy wielkim frustratem seksualnym i intelektualnym zerem, by „Brokeback Mountain” sprowadzić tylko do filmu ze scenami miłości gejowskiej. Co zatem jest chrześcijańskiego w tym filmie? Czy może być coś chrześcijańskiego w filmie o dwóch kowbojach homoseksualistach?
Dla mnie to był film przede wszystkim o grzechu. Jakim? No właśnie. Niektórzy odpowiedzą: o grzechu homoseksualnych zachowań. Bo gdyby Jack i Ennis się nie spotkali, to być może nigdy nie przeżyliby związku fizycznego i emocjonalnego z sobą, nigdy by nie zdradzili swoich żon, ani z sobą, ani z przygodnymi partnerami w Meksyku, co było zwyczajem Jacka. Czyż bowiem nie jest grzechem uporczywe, wieloletnie zdradzanie swej żony i matki swoich dzieci? Czyż nie jest grzechem okłamywanie najbliższych przez lata? I wreszcie, czyż nie jest grzechem kontynuowanie związku, który rani i niszczy wszystkich dookoła i tych, którzy w nim pozostają?
Inni zapytają o innego rodzaju grzech. Czyż nie jest grzechem zmuszanie ludzi do życia w zakłamaniu, dla naszej własnej wygody intelektualnej i moralnej? Czyż nie jest grzechem pokazanie małemu chłopcu "dla przestrogi” skatowanego na śmierć starszego geja, którego sąsiedzi przykładnie (możnaby powiedzieć: biblijnie) ukarali za życie z drugim mężczyzną? Czyż nie jest grzechem zaszczucie ludzi do takiego stopnia, że wolą być samotni niż odważyć się na okazywanie odwzajemnionej miłości? I czyż nie jest grzechem, doprowadzenie do sytuacji, gdzie krzyk „Chciałbym wiedzieć, jak cię zostawić!” jest jedynym wyznaniem miłości w tym filmie? I czy przypadkiem nie byłoby tych wszystkich grzechów mniej, gdyby Jack i Ennis nie musieli uciekać w góry i żyć przez całe lata pamięcią jednego lata spędzonego razem w górach z daleka od innych ludzi?
Nie mam odpowiedzi na te pytania.
Wspomniane czasopismo „Christianity Today” zaproponowało swoim czytelnikom pytania do dyskusji po filmie. Oto kilka z nich: „Czy miłość – hetero czy homoseksualna – może pozostać ukryta i jednocześnie zdrowa? Dlaczego?”; „Jak chrześcijanie powinni podchodzić do filmów ukazujących związki gejowskie? Czy możemy się z takich filmów czegoś nauczyć o kulturze gejowskiej albo o nas samych?”
Gdy siedziałem po zakończeniu emisji w fotelu i zastanawiałem się nad zakończeniem i przesłaniem „Brokeback Mountain” przyszły mi na myśl słowa Pisma: „Jeśli myślimy, że jesteśmy bez grzechu, to oszukujemy samych siebie, i nie ma w nas prawdy.”
I być może to jest to przesłanie filmu, tak subtelnie ukryte, jak miłość na zboczu Brokeback Mountain przed wielu, wielu laty.
Zrodlo:http://www.ekumenizm.pl/article.php?story=2006021920254239&query=brokeback+mountain |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 21:22, 12 Kwi 2006 |
|
|
|
|
jerry
Dołączył: 14 Mar 2006
Posty: 1329 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 21:47, 12 Kwi 2006 |
|
W jednym się zgadzam z autorką pierwszej recenzji: ja też uważam, że film jest lepszy od książki. Ale co do reszty... szkoda słów. Niby każdy ma prawo do własnych poglądów, jednak zaczynam poważnie wątpić w tę zasadę, gdy czytam teksty takie jak autorstwa pani Marzeny Brody... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Alma
Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 9688 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Czw 6:25, 13 Kwi 2006 |
|
Tak, Kulka to była ta recenzja.
Lubię czytac pochlebne recenzje, ale kiedy czytam coś przeciwko czy filmowi czy książce to mam okazję się oburzyć, pokręcić głową i pomysleć "A ja się z tym nmie zgadzam", czyję się wtedy o tyle lepiej, że wiem, że mam własne zdanie, którego nie zmienią jakies tam opinie innych ludzi.
I jeszcze jedno, nie wiem czy wiecie, ale w mieście rodzinnym Michelle Williams narobił się niezły szum po jej roli w BBM. Jakaś szkoła nie chce się rteraz do niej przyznać, bo nie reprezentuje wartości jakie ma ta szkoła. Phi!
"A number of blogs, including Dlisted, Jossip, and Towleroad, have picked up on a story first published in the San Diego Union-Tribune about Michelle Williams being shunned by her Christian high school over her role in 'Brokeback Mountain.' Jim Hopson, Headmaster of Sante Fe Christian High School, said, "We don't want to have anything to do with her in relation to that movie." Hopson, whose school is located just outside San Diego, Calif., went on to say, "Michelle doesn't represent the values of this institution."'
A i jest jeszcze ta afera za sklepami Wal-Mart. jakaś instytucja chrześcijańska chciała żeby sklep przestał sprzedawać DVD z BBM... LUDZIE! Na jakim my świecie żyjemy? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 7:28, 13 Kwi 2006 |
|
Cześć - pierwszy raz sie wypowiadam na Forum Brokeback - myslę że nie ostatni jednak śledzę je od momentu obejrzenia filmu bardzo dobitnie - znalazłam bardzo ciekawą recenzje Tomasza Raczka - wartą przeczytania - odzwierciedla dokładnie to co ja czuję )) - nic dodac, nic ując - zacytuję koniec artykułu - "...po obejrzeniu Brokeback Mountain nie będziemy tacy jak wczesniej ..."
Tajemnica Brokeback Mountain" *****
Czasem się zastanawiam, dlaczego ikonami miłości nie stają się stare małżeństwa. Ludzie, którzy przeżyli ze sobą szczęśliwie całe życie i mogą świętować urodziny wnuków usadzeni wygodnie przy stole przez swoje dzieci. Niby każdy o tym marzy a jednak, gdy dusza zatęskni za wielkim uczuciem od razu przed oczami pojawia się mit miłości najtrudniejszej, ale i najpiękniejszej – tej niemożliwej do spełnienia: pokochać do szaleństwa i… mieć cały świat przeciwko sobie. Kochać nie w zgodzie z oczekiwaniami najbliższych, tylko im wbrew. Nie w zgodzie z obyczajem, tradycją, logiką, prawem i rozumem tylko na przekór. Za to w zgodzie z najbardziej zbuntowaną, niezależną i uczciwą częścią siebie – z sercem.
Dlaczego serce – mimo, że nie słucha argumentów rodziny, moralistów, ani polityków – wciąż zachowało tak wielki wpływ na nasze życie? I taki prestiż, rzekłbym nawet – autorytet? Przecież przysparza nam na co dzień kłopotów i tak często staje się źródłem cierpień…
Tajemnica Brokeback Mountain przynosi odpowiedź na wiele z tych pytań: zaskakująco silnie uderza w psychikę widza nieprzygotowanego na ściśnięcie własnego serca. Dlaczego bowiem miałoby go to obchodzić? Przecież to film o gejach! Western o miłości dwóch kowbojów, którzy pilnowali owiec na górskiej połoninie. Rzecz odległa, wręcz egzotyczna. Widzowie idą więc do kina raczej z ciekawości niż z pragnienia przeżycia wielkiego wzruszenia. Ale go doznają. Zaskoczeni, zdumieni, nie rozumiejący dlaczego. Nie wiedzą skąd bierze się to uczucie, że film o nieszczęśliwej miłości dwóch młodych mężczyzn - którzy żyjąc na konserwatywnej amerykańskiej prowincji w latach 60. i 70. XX wieku złamali sobie życie, ukrywając swoje uczucie przed światem - może dotyczyć każdego, także współczesnego, miejskiego i jak najbardziej heteroseksualnego Polaka? Ba! Może nawet homofoba!?
Na tym właśnie polega próba doskonałości wybitnego dzieła: zachowuje ono blask w każdych, nawet najbardziej niesprzyjających warunkach i okolicznościach. A Tajemnica Brokeback Mountain od razu stała się klasykiem kina.
Z pozoru jest to historia homoseksualnego romansu, który zmienił całe życie bohaterów, ale w gruncie rzeczy opowiada o każdym z nas: o tych momentach w naszym życiu, gdy mamy pewność, że postępujemy zgodnie z własną naturą i zdążamy w stronę szczęścia, lecz jakże często – a wręcz najczęściej – po chwili z tej drogi zawracamy, bo napotkane przeszkody wydają się nie do przezwyciężenia. Czasami takimi są, ale przecież nie zawsze. Te chwile emocjonalnej iluminacji, w których poznajemy prawdę o sobie i swoich potrzebach, pamiętamy potem przez całe życie; nawet wtedy, gdy bardzo staramy się o nich zapomnieć i wmawiamy sobie, że lubimy coś lub kogoś całkiem innego. Tajemnica Brokeback Mountain niczym sprawny psychoanalityk, wydobywa je z przepastnych zakamarków naszej pamięci i kładzie nam przed oczami. Patrzymy na zakochanych kowbojów i… rozumiemy ich, choć jeszcze przed chwilą wydawało się, że nic nas z nimi nie łączy.
Rezygnacja z dążenia do pełnego zrealizowania uczuć nigdy nie prowadzi do szczęścia. Wszystko jedno, czy spowodowana jest tym, że zakochanych dzieli religia, pochodzenie czy też zbyt duża różnica wieku. Wyrzekamy się uczucia, by łatwiej uzyskać akceptację bliskich, zdobyć pozycję, pieniądze, stabilizację, ale nie szczęście. Tymczasem przeciwstawienie się opinii, obiegowym sądom, czasem nawet administracyjnym rozporządzeniom może okazać się stawką spełnienia się w życiu i bycia sobą.
Dwaj dziewiętnastoletni wiejscy chłopcy z konserwatywnych stanów Wyoming i Teksas, którzy spotkali się w 1963 roku, nie od razu to zrozumieli. Małomówny Ennis Del Mar i pełen jasnej energii Jack Twist. Bardzo różni i bardzo – na pierwszy rzut oka – zwyczajni. Najpierw próbowali udawać, że to nieprawda: zagłuszali uczucie, które przypadkiem odkryli. Jeszcze nie znali jego wartości. Uciekli przed nim w normalność, która okazała się sztuczną dekoracją zbudowaną nie dla nich: skoro tak trzeba, założyli rodziny, spłodzili dzieci, zajęli się ich utrzymywaniem. Myśleli, że się uda. I prawie się udało, gdyby nie… spotkali się znowu.
Normalność. Gdy dzisiaj wejdzie się na internetowe serwisy randkowe, „normalny” to najczęściej powtarzana zaleta w obowiązkowych autoprezentacjach kandydatów na romans. Jestem fajny bo jestem normalny. Taki jak wszyscy. Nie wyróżniam się. Nie jestem gorszy (ale i nie lepszy). Nie jestem brzydszy (ale i nie ładniejszy), mądrzejszy (ale i nie głupszy), odważniejszy (ale i nie bardziej strachliwy). Jestem zwykły. Zadziwiająca kariera bezbarwności! Na szczęście zdarza się ona najczęściej w deklaracjach – w praktyce jest inaczej. Mimo narzucania sobie maskujących atrybutów zwykłości jesteśmy jednak niezwykli. Wystajemy, odstajemy, różnimy się, nie pasujemy idealnie do żadnego wzorca…
Ennis i Jack też wreszcie to zrozumieli. Gdy spotkali się po latach rozłąki, nie mieli już wątpliwości – to miłość. Nie nazwana, niemożliwa do zrealizowania, nie przynosząca szczęścia poza kilkoma kradzionymi każdego roku chwilami, ale prawdziwa. To, że na ekranie wygląda to na coś naturalnego i pięknego jest zasługą nie tylko reżysera Anga Lee, ale również dwóch znakomitych aktorów właśnie wdzierających się brawurowo do ekstraligi Hollywoodu: Heatha Ledgera (Ennis) i Jake’a Gyllenhaala (Jack). Choć grają chłopaków, których niszczy otaczająca ich homofobia, robią to w taki sposób jakby dla nich samych była ona pogrzebaną w przeszłości abstrakcją. Nie mają zahamowań ani potrzeby stosowanej dla odwrócenia od siebie podejrzeń ostentacji, zwykle prowadzącej do prostackiej karykatury. Rekwizytornia homofobicznych autozabezpieczeń nie jest im potrzebna, bo opowiadają historię walczących o prawo do zrealizowania i wyrażenia siebie dwóch chłopaków a nie dwóch gejów. W Tajemnicy Brokeback Mountain nie stosuje się etykietek, ani gejowskich akcesoriów obyczajowych. Żadnych prowokacji – tylko czysta, skoncentrowana na twarzach obu bohaterów obserwacja ich charakterów. Choć idzie tu o miłość, ten film nie jest melodramatem, bo unika efektownych uproszczeń i sentymentalizmu. Niczym Bergman w Personie, Ang Lee opowiada na przykładzie dwóch osób o kondycji człowieka. O jego wielkości i słabości. A nade wszystko – o jego nie dającej się stłumić przez jakąkolwiek normalność – wyjątkowości.
Końcowa scena jest apoteozą tego przekonania. Ennis odwiedza rodziców Jacka. Starych samotnych ludzi. Wiedzą o nim od syna zaskakująco dużo. Chyba na niego czekali. Matka pokazuje mu pokój Jacka. Prosty, ascetyczny, normalny. A jednak Ennis z łatwością odnajduje w nim okruchy wyjątkowej osobowości przyjaciela. Nie dające się wymazać ani wywietrzyć. Wiemy już wtedy o życiu Ennisa i Jacka tak dużo, że nie potrzebujemy słów. Nie pada ich zresztą w tej scenie zbyt wiele. Wraz z Ennisem rozglądamy się po domu ze ściśniętym sercem. I przypominamy sobie całą ich historię. Nie płaczemy, ale i nie wzruszamy ramionami. Nie ulega bowiem wątpliwości, że ta historia nas bardzo obchodzi. I że po obejrzeniu Tajemnicy Brokeback Mountain nie będziemy tacy jak wcześniej… |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 13:31, 13 Kwi 2006 |
|
Swietny artykul Doro, witamy na forum. Mozesz jeszcze podac zrodlo?? |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 14:22, 13 Kwi 2006 |
|
dzis zakupiłem ksiazke,az drżą mi dłonie.troche sie boje ale jakby nie było bardzo lubie to uczucie.
i znów Jack i Ennis zabiora mnie na Brokeback Mountain, abysmy mogli spokojnie mrużyc oczy, w podmuchach delikatnego wiatru, wspominając...... |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|