|
Autor |
Wiadomość |
mickey
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 515 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 17:40, 26 Cze 2006 |
|
RECENZJA (ze strony Gery.pl)
Kochankowie z Marony
(Kochankowie z Marony)
Spóźnieni kochankowie
Izabela Cywińska należy do ciekawszych osobowości powojennej reżyserii. Pracowała w wielu teatrach, zrealizowała kilkadziesiąt przedstawień dla telewizji, piastowała urząd Ministra Kultury i Sztuki w gabinecie Tadeusza Mazowieckiego oraz znalazła się w jury polsatowskiego konkursu talentów Debiut. Trudno uwierzyć, że doświadczona reżyser dopiero teraz zrealizowała pierwszy pełnometrażowym film kinowy.
W tytułowej wsi młoda nauczycielka Ola poznaje dwóch fascynujących mężczyzn. Janek to pacjent pobliskiego sanatorium, umierający na gruźlicę nadwrażliwiec, zaś Arek stanowi przeciwieństwo przyjaciela. Tryska energią i charyzmą, świat ogląda z pozycji cynika. Emocje łączące bohaterów są niezwykle intensywne, osobliwy trójkąt wzbudza również zainteresowanie mieszkańców Marony.
Minęła blisko dekada od premiery telewizyjnego serialu „Boża podszewka”, który przysporzył Cywińskiej tyle samo wielbicieli, co przeciwników. Kresowa saga, pełna zaskakującego naturalizmu, jak i poetyckości, opowiadała o związkach historii przez duże „H” z codziennością. „Kochankowie z Marony” nie mają ambicji do tworzenia rozbudowanych syntez, raczej skupiają się na intymnych relacjach łączących ludzi. Wrażenie bliskiego podglądania cudzego życia wzmagają sceny eksponujące nagość bohaterów – Cywińska pozwoliła widzom dobrze poznać dziewczęcy biust Karoliny Gruszki, delikatne ciało Krzysztofa Zawadzkiego i dorodne Łukasza Simlata. Wydaje się, iż taki erotyzm idzie w parze z duchem pisarstwa Jarosława Iwaszkiewicza, autora nowelowego pierwowzoru scenariusza. Reżyser odkrywała zapomnianego nieco twórcę jako subtelnego znawcę miłości, którego spojrzenie na zakochanie brzmi współcześnie. W przeciwieństwie do pierwszej ekranizacji „Kochanków z Marony” z 1966 roku w reżyserii Jerzego Zarzyckiego, Izabela Cywińska pokazała homoerotyczną fascynację przyjaciół. Dzięki temu opowieść stała się studium miłości o wiele potężniejszej niż związek tytułowych kochanków, pokazując ją jako spoiwo świata. To dzięki niej łączą się pierwiastki męskie i żeńskie, śmierć z życiem, natura z kulturą, sacrum spotyka profanum, a także – dusze niezależnie od płci czy wieku. Najważniejsze okazuje się jednak pragnienie, pożądanie czyjegoś ciała, osobowości, słowa.
Egzystencjalna opowieść Cywińskiej toczy się powoli, a zdjęcia Marcina Koszałki czynią z posępnych pejzaży i zapyziałych wnętrz równoprawnych uczestników dramatu. Równie ważne okazuje się stare pianino czy kaktusy, jak dialogi kochanków czy czułe gesty.
Reżyserka „Bożej podszewki” połączyła umiejętnie dosłowność (np. w pokazywaniu nagości) z subtelnością i zdolnością do tworzenia atmosfery gęstej od półtonów, sugestii. Najlepszym tego przykładem jest drugoplanowa rola Danuty Stenki. Hronowa to postać zagrana w stylu Kaliny Jędrusik: dojrzała kobieta, pełna tęsknot za „innym światem”, choć zakorzeniona w prowincjonalnej moralności. Dzięki sugestywnej grze aktorki (i mimo groteskowo dopiętej treski, upodabniającej ją do Disnejowskiej Małej Syrenki) mamy wrażenie, iż pełna emocji kobieta jest częścią osobnej historii, dziejącej się gdzieś obok fabuły „Kochanków z Marony”.
Kinowy debiut Cywińskiej to produkcja pod każdym względem świadczącą o ukształtowanym warsztacie artystki. Niestety. Reżyserka należy do pokolenia Krzysztofa Zanussiego, Edwarda Żebrowskiego, Janusza Majewskiego, Jerzego Hoffmana – twórców częściej operujących językiem literatury niż filmu. „Kochankowie z Marony” przypominają wizytę w muzeum: tu niezwykły eksponat, tam jego cień, a nad wszystkim unosi się patetyczny obowiązek nałożenia „kapciuszków” i „nie gadania”. Trudno odmówić Cywińskiej umiejętności zbudowania podniosłej atmosfery (orkiestrowa muzyka Jerzego Satanowskiego), choć najczęściej przypomina to gorliwe odrobienie lekcji, a nie szukanie własnej środków. Splatanie się miłości ze śmiercią, pejzaże żyjące własnym życie, zakochani uciekający od świata, długie ujęcia zamiast dialogów… Gdyby Cywińska zrealizowała taki obraz w latach sześćdziesiątych, kiedy to debiutowali jej rówieśnicy, byłby przełomowym punktem w kinie polskim. Dziś sprawia wrażenie ramotki, echa nostalgicznego kina francuskiego (Resnais, Rohmer) czy „pastelowego” stylu spod znaku prozy Iwaszkiewicza, Dygata, Miłosza.
autor: Robert Pruszczyński
[link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Smyk
Gość
|
Wysłany:
Pon 21:39, 26 Cze 2006 |
|
Dzięki Mickey! Chętnie skomentowałabym powyższą recenzję, ale nie wypada przed obejrzeniam filmu
P.S.
Wybierasz się do kina Mickey? |
|
|
|
|
mickey
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 515 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 21:52, 26 Cze 2006 |
|
Zdecydowanie tak!!! Pytanie tylko kiedy, obecnie nie nadążam...
Jak znajde chwile oddechu to od razu ide... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Smyk
Gość
|
Wysłany:
Pon 22:08, 26 Cze 2006 |
|
W takim razie trzymam kciuki, żebyś prędko tę "chwilę" znalazł |
|
|
|
|
ala.b
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 602 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany:
Wto 7:27, 27 Cze 2006 |
|
Hm. Z niektórymi zdaniami tej recenzji mogłabym polemizować. Ale dopiero wtedy, gdy reszta forumowiczów obejrzy film |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mickey
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 515 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 12:24, 27 Cze 2006 |
|
Ciekawy wywiad z Izabelą Cywińską: Jestem łże-elita
[link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 13:29, 27 Cze 2006 |
|
Fajny wywiad, dzieki Mickey |
|
|
|
|
Smyk
Gość
|
Wysłany:
Śro 8:25, 28 Cze 2006 |
|
I następna recenzja:
Polityka 24/2006
Kochankowie z Marony
◊ ◊ ◊ ◊
Opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza „Kochankowie z Marony”, na podstawie którego Izabella Cywińska nakręciła swój pierwszy kinowy film, zostało opublikowane pół wieku temu i, jak na owe czasy, wydawało się niesłychanie śmiałe obyczajowo.
Do historii tragicznego romansu wiejskiej nauczycielki i notorycznego uwodziciela, śmiertelnie chorego na gruźlicę, pisarz bardzo dyskretnie wplótł jeszcze wątek homoseksualnej przyjaźni, przez co cała ta opowieść o beznadziejnej miłości ograniczonej perspektywą śmierci nabrała osobliwej pikanterii. Biorąc na warsztat Iwaszkiewiczowski tekst i uwypuklając ten właśnie temat: niejednoznacznych, biseksualnych związków łączących bohaterów, Cywińska pokazała jednocześnie ów zawiły splot namiętności w taki sposób, jakby nie istniała „Tajemnica Brokeback Mountain”, jakby nie toczono sporów wokół gender, słowem – jakby kwestia sposobów postrzegania i pojmowania tożsamości płci była dopiero w powijakach.
Z drugiej strony, nie ulega wątpliwości, że Cywińską o wiele bardziej interesuje romantyczna, irracjonalna miłość, której bohaterka (pięknie grana przez Karolinę Gruszkę) staje się zakładniczką i ofiarą. Jej intuicyjny, emocjonalny lot ku własnemu zatraceniu jest z pewnością dobrze pokazany. Gorzej z drugim planem.
Do mojej wyobraźni nie bardzo przemawiają również melancholijne szaro-złote obrazy zrujnowanego dworku zamieszkanego przez ludzi-widma oraz błąkających się w chocholim tańcu pensjonariuszy sanatorium wyglądających jak więźniowie Oświęcimia. Domyślam się, że wszystko to służy podkreśleniu Iwaszkiewiczowskiej wiary, że piękno, biologizm, miłość podszyte są świadomością przemijania czasu i rozpadem materii, a ciała w szczególności.
Ale czy trzeba o tym mówić w aż tak teatralny sposób?
Janusz Wróblewski
[link widoczny dla zalogowanych] |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 9:55, 28 Cze 2006 |
|
o boy, jedyne mile, ze BBM jest dla autora wysoko postawiona poprzeczka, ale jezeli to ma byc powodem , zeby porzucic tematyke trudnych zwiazkow, bo to"juz znamy"....?
Czy faktycznie w Polsce toczy sie tyle dyskusji na ten temat? |
|
|
|
|
Szkapa
Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 17:07, 29 Cze 2006 |
|
Pani w bibliotece spojrzała na mnie dziwnie.
Kto dzisiaj czyta Iwaszkiewicza??
Opowiadanie jest z 1960 roku, język wydaje się mocno archaiczny,
dialogi chwilami drętwe i przydługie, czy to mogło dobrze wypaść
we współczesnym filmie??
W sumie dobry materiał na scenariusz, ale nie wiem czy zdołał mnie dostatecznie
zachęcić... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Smyk
Gość
|
Wysłany:
Czw 18:53, 29 Cze 2006 |
|
Na szczęście w mojej bibliotece nikt nie zwraca specjalnie uwagi na to, co się wypożycza
Przeczytałam opowiadanie, obejrzałam film i, hmm, właściwie nie wiem co powiedzieć...
Może tak: poetycki, nieco (?) teatralny, z nastrojową muzyką - zalety.
Zabrakło mi jednak chemii między bohaterami, czegoś, co pozwoliłoby mi uwierzyć w istnienie tej "wielkiej, wszechogarniającej miłości" [I.Cywińska]. Są w filmie emocje, owszem, ale czuję niedosyt... |
|
|
|
|
mickey
Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 515 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 18:55, 29 Cze 2006 |
|
Ja jeszcze nie miałem czasu... może w najbliższy weekend! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ala.b
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 602 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto
|
Wysłany:
Pią 8:12, 30 Cze 2006 |
|
Smyku, no jak tu poczuć wielką, wszechogarniającą miłość w innym filmie niż BBM??? W sumie czułam podobny niedosyt, ale i tak uważam, że to bardzo dobry film, zwłaszcza, że polskie kino przeżywa kryzys, a tu niespodzianka - pani Cywińskiej udało się stworzyć coś wartościowego. Moim zdaniem oczywiście. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 8:19, 30 Cze 2006 |
|
ala.b napisał: |
Smyku, no jak tu poczuć wielką, wszechogarniającą miłość w innym filmie niż BBM??? |
(jesli moge wpasc w wasza rozmowe) - ja tez sie czasami zastanawiam.... |
|
|
|
|
Smyk
Gość
|
Wysłany:
Pią 22:26, 30 Cze 2006 |
|
ala.b napisał: |
Smyku, no jak tu poczuć wielką, wszechogarniającą miłość w innym filmie niż BBM??? W sumie czułam podobny niedosyt, ale i tak uważam, że to bardzo dobry film, zwłaszcza, że polskie kino przeżywa kryzys, a tu niespodzianka - pani Cywińskiej udało się stworzyć coś wartościowego. Moim zdaniem oczywiście. |
Zgadzam się z Tobą Alu. Po ostatnich polskich produkcjach (daruję sobie tytuły ) ten film jest rzeczywiście miłą niespodzianką i uważam, że warto go obejrzeć.
A co do tej "wszechogarniającej miłości" - niby ma być wielka miłość, namiętność, a pozostało mi jakieś nieokreślone wrażenie chłodu - i wcale nie dlatego, że w sali kinowej przesadzono z klimatyzacją
Hmm, po BBM nic już nie jest takie samo... na szczęście |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|